Proces decyzyjny to wredne bydle, które zajmuje głowę potokiem myśli, wątpliwości, pytań bez odpowiedzi i wahań nastrojów. Dwuletni proces został przerwany podjęciem ryzykownej, choć wierzę, że odważnej decyzji o budowie domu.
Wybór nie był łatwy, bo mokra działka ze swym usytuowaniem od południa stanowi wyzwanie. Nie było projektu, który byłby w stanie realizować nasze potrzeby. W końcu udało się odnaleźć propozycję realizującą podstawowe potrzeby naszej komórki społecznej.
Ciągle piszę w liczbie mnogiej, bo we wszystkim staramy się z żoną i córką współuczestniczyć.
Dziś odebrałem projekt i poza radością, ekscytacją i rosnącym podnieceniem rodzą się kolejne obawy fundowane przez nasze Państwo. A życie mogło być prostsze ;)
Pociesza fakt, że doświadczony kolega, który dom kupił w stanie gotowym powiedział, że zazdrości, bo to przeżycie równe wielkim wyzwaniom godnym człowieczeństwa. Zatem ruszamy w podróż.
Liczę, że życzliwości tu odnajdę wiele i wsparcia aż nadto.